„Skavsta drunken trip” – nie taki drunken! Warszawa-Skavsta-Modlin jednego dnia!

Autor pawi dn. 15 listopada 2013

Jakiś czas temu ogłosiłem na facebooku, że są tanie bilety lotnicze z Warszawy do Modlina przez Skavsta w Szwecji. Ich cena to około 55 zł – były też wcześniej opcje za 39 zł, lecz na tą ofertę już się nie załapaliśmy. 55 zł za bilety na taki wypad to bardzo przystępna cena. Zgłosiło się 7 osób plus ja.

Plan dnia miał się przedstawiać następująco:

1. Wyjazd z Płocka do Modlina o godzinie 06:00 dwoma samochodami
2. Wyjazd z lotniska w Modlinie na dworzec kolejowy 07:05 + przejazd pociągiem na Lotnisko Chopina 07:23-08.30 (15 PLN)
3. Lot Warszawa-Skavsta 11:00-12:45 (Wizz Air)
4. Przejazd autokarem ze Skavsty do Nykoping 12:55-13:10 (26 SEK)
5. Pobyt w Nykoping – czas wolny
6. Przejazd autokarem z Nykoping do Skavsty 16:50-17:05 (26 SEK)
7. Lot Skavsta-Modlin 19:00-20:30 (Ryanair)
8. Powrót do Płocka

Jak zaplanowaliśmy, tak też się stało. Do Modlina dotarliśmy bez problemu. Samochody, dla naszej wygody zostawiliśmy na parkingu pod terminalem – więcej informacji o parkingu znajdziecie na stronie lotniska w Modlinie. Dla osób chcących więcej zaoszczędzić, można skorzystać z oferty prywatnych parkingów, których w okolicy lotniska nie brakuje.

O tej porze na lotnisku nie było zbyt wielu osób. Musieliśmy kupić bilety kolejowe na Okęcie. Stoisko Kolei Mazowieckich było nieczynne, ale nie stanowiło to problemu, gdyż tuż obok stoiska jest biletomat KM. Transakcja przebiegła bardzo sprawnie – można płacić kartą. Autobus, który miał nas zabrać na dworzec kolejowy już na nas czekał.

Podróż autobusem to dosłownie 7 minut. W środku czysto i ciepło. Na dworcu czekał już na nas pociąg. Zajeliśmy sobie miejsca siedzące tuż obok kierownika pociągu. Na początku wydawało się, że to słabo opłacalny kurs dla Kolei Mazowieckich, ale już od następnej stacji okazało się, że byliśmy w błędzie. Wszystkie miejsca siedzące zajęte, stojących również już brakowało.

Na lotnisku w Warszawie meldujemy się punktualnie. Został czas na dokupienie koron szwedzkich, zwiedzenie okolicznych 'bezcłowych' sklepów. Wejście do samolotu rozpoczęło się o zaplanowanym czasie. Wszystko sprawnie. Nasze bagaże, bezpłatne podręczne, przeszły szczegółową kontrolę wielkości w postaci oględzin przez obsługę lotniska. Niektórym z kolejki niestety nie poszło tak łatwo i musieli zapłacić za nadbagaż. Na szczęście nie był to nikt z naszej grupy.

W samolocie zajęliśmy miejsca. Teraz już tylko start i lot do słonecznej Szwecji. Lot był oczywiście spokojny, szybki i w miłej atmosferze. Po wylądowaniu zamiast swoistych braw odśpiewaliśmy nieśmiało sto lat w ramach prostestu przeciwko biciu brawa w samolotach :)))

Na lotnisku zgubiliśmy jednego z nas. Był zafascynowany Airbusem A320 Wizz Air'a, że postanowił poczekać na sam koniec deboardingu. Gdy już sie znaleźliśmy, udaliśmy sie na przystanek lokalnej 515-stki. W tzw. 'czerwoniaku' zapłaciliśmy za bilety kartami, gdyż gotówką w ich autobusach sie nie płaci.

Przejazd do Nykoping trwał kilkanaście minut. Po dotarciu na miejsce udaliśmy się do McDonald's na kawę i odczytanie wiadomości w internecie. No, może nie do końca tam dotarliśmy, gdyż zwyczajnie w świecie go zlikwidowali. Pospacerowaliśmy po mieście w poszukiwaniu lokalnych pamiątek. Kto by pomyślał, że w sklepach z pamiątkami nie było żadnych gadżetów z flagą Szwecji? No cóż – trudno, niektórzy musieli się obejść smakiem.

Podczas gdy my byliśmy na „wycieczce”, niektórzy musieli pracować.

Poszliśmy więc do portu. I tu też niespodzianka. Połowa nabrzeża zamknięta z powodu remontu. Ale mamy szczęście, kawey z Mc brak, port rozkopany! Spokojnie… daliśmy radę! Poszliśmy od tyłu, gdzie były ławeczki i pomosty. Tutaj zrobiliśmy kilka zdjęć i czas wracać.

Wróciliśmy mniej więcej tą samą trasą znów odwiedzając kilka sklepów. Po dotarciu do centrum postanowiliśmy 1/3 drogi na lotnisko iść piechotą, zahaczając o Burger Kinga. Tam odpoczęliśmy, zjedliśmy zdrowe i przepyszne potrawy (HaHaHa!). Niektórzy z nas nawet z Burger Kinga zrobili hostel 😉 No, tak trochę w przenośni – każdemu może zdarzyć się chwila słabości.

Po opuszczeniu tego ekskluzywnego lokalu udaliśmy się na przystanek. Żeby było ciekawiej, pomyliliśmy przystanki, ale dzięki interwencji nieznanej nam Szwedki, znaleźliśmy właściwy. 2 minuty spacerkiem i po krzyku. Teraz tylko oczekiwanie na autobus i na lotnisko. Autobus przyjechał po kilku minutach. Wchodzę pierwszy i proszę o bilet, wyjmuję kartę, a kierowca macha ręką i mówi – Come'on! i… wpuszcza nas wszystkich za darmo. No cóż – Szwecja to taki gościnny kraj!

Na lotnisku chwila czekania, i w końcu upragnione zakupy pamiątek – tym razem już z flagą Szwecji! Udało się!

Do samolotu wchodzimy jako jedni z pierwszych, lecz wcześniej musieliśmy poczekać 10 minut na dworzu. Zajmujemy miejsca w samolocie – humory, mimo zmęczenia, dopisują. Obłóżenie na tym locie to ok. 65%, więc boarding bardzo szybki.

Teraz już tylko kołowanie do pasa i… słyszę kobietę siedzącą obok Justyny – „NIECH PAN WYŁACZY APARAT, BO ZAKŁÓCA I MOŻE SIĘ COŚ STAĆ!!!”. No, to sobie porobiłem zdjęcia. Nie chciałem denerwować Pani bardziej niż już była zdenerwowana z powodu samego lotu, więc wyłączyłem aparat.