7 kwietnia sieć hoteli Starwood Hotels & Resorts w Polsce ogłosiła sezonową ofertę w ich niektórych restauracjach. Promocyjne menu nosi nazwę Jack & Burger. Jak sama nazwa wskazuje chodzi o Jacka Daniel'sa oraz o burgery z różnych zakątków świata. Postanowiliśmy przetestować nowe menu w restauracji hotelu Sheraton Warsaw, czyli w SomePlace Else.
Na początku przypomnimy menu, które oferują restauracje SomePlace Else w Warszawie, Krakowie i Poznaniu oraz JP’s Bar w The Westin Warsaw.
Romano 34.00 PLN
Włoski burger z wołowiną Angus (200 g)
rukola ∙ ser grana padano ∙ bułka z suszonymi pomidorami i ziołami
Highlander 39.00 PLN
Polska wołowina sezonowana (225g)
boczek wędzony ∙ oscypek ∙ ciemna bułka
Monteverest 69.00 PLN
Prawdopodobnie największy burger w Polsce
Highlander w wersji XXL ∙ polska wołowina sezonowana (500g)
Surf and Turf 39.00 PLN
Australijski burger z tuńczykiem i wołowiną (175 g)
miodowy sos BBQ ∙ sos z parmezanem i anchovies
Dalmatia Burger 34.00 PLN
Chorwackie burgery cevapcici, wołowy z jagnięciną (240 g)
Ayvar domowy ∙ bułka ciabatta
Veggy Burger 34.00 PLN
Kotlet z cieciorki z kminem
ser kozi ∙ pasta z suszonej figi i octu balsamicznego ∙ bułka z mąki gryczanej
Warsaw Burger 24.00 PLN
Tradycyjny kotlet mielony
marynowane buraczki ∙ kajzerka
Którego burgera byście zamówili? Naszą uwagę przykuł Monteverest, i ze względu na pisownię, i ze względu na jego wielkość (500 gram mięsa). Nie wiem, co bardziej zaskakuje, czy celowy zabieg marketingowy z nazwą, czy ogromny burger. No dobra… koniec teorii! Zamówiliśmy na początek Surf and Turf oraz Romano wraz z sokiem pomarańczowym i Gentelman's Jackiem. Na nasze burgery nie czekaliśmy długo, mimo odbywającego się lunchu na około 100 osób.
Justyna skosztowała włoskiego specjału Romano. Chrupiąca bułka z ziołami i suszonymi pomidorami okazała się przepyszna. Mięso średnio wysmażone, do tego papryka z rukolą i serem grana padano. Całość okraszona sosem między innymi z karmelizowaną, słodką cebulką. Palce lizać! W tle widać frytki podane standardowo w koszyczku. Na uwagę zasługuje nawet fakt, że standardowa „wykałaczka” do burgera była u góry zaokrąglona, żebyśmy nie zrobili sobie krzywdy.
Ja, jako że uwielbiam tuńczyka, zdecydowałem się na Surf and Turf. Maślana bułka była chrupiąca, na dole nieco zbyt cienka, ale zgłosiliśmy to obsłudze, więc na pewno będzie lepiej. W dolnej warstwie była australijska wołowina, która nie była standardowo zmielona i wysmażona, tylko podana w środku burgera jako stek. Na jego górnej warstwie znajdował się duży kawałek tuńczyka. Sos z parmezanem i anchovies dodawał jeszcze większej wyrazistości. Nie zabrakło również cytryny, w końcu to danie z rybą. Do burgera zamówiliśmy sałatkę m.in. z roszponką i miksem świeżych sałat.
Po zjedzeniu tych burgerów z dodatkami czuliśmy się najedzeni, ale oczywiście bez efektu przejedzenia, więc postanowiliśmy trochę odpocząć zanim zamówimy wielkiego „bydlaka”. Monteverest to największy burger jakiego widzieliśmy na oczy, oczywiście pewnie są gdzieś jeszcze większe (gdzie?), ale nie chodzi w sumie o wielkość, tylko o jakość, której tu na pewno nie brakuje. Na początku zrobiliśmy wielkie oczy. Tak wielkie jak sam burger. Nie było osoby w restauracji, która by na nas nie patrzyła z podziwem i zazdrością, inni jedli lunch a my dostaliśmy takiego kolosa… Do tego na gorącym, chyba kamiennym półmisku podany był boczek, który jeszcze skwierczał jakby był na grillu. Chrupiąca ogromna tradycyjna bułka była, do tego w górnej warstwie sos tatarski, ser, boczek, ogromny kotlet i sałata. Postanowiliśmy przekroić go na pół i zjeść wspólnymi siłami.Ciężko było się zabrać do samego krojenia. Pomocną dłoń wyciągnął Pan Marcin, kucharz, który chętnie opowiedział więcej o samych burgerach.
Niestety nie daliśmy rady, musieliśmy trochę zostawić. Po jednym dużym burgerze na głowę i taki Monteverest na pól to jednak zbyt duże wyzwanie. Może ktoś z Was się go podejmie? Jak już się wybierzecie to wrzućcie zdjęcie na Instagrama z hashtagiem #JackandBurger, sprawdzimy! 🙂
Do burgerów, jak już wcześniej wspomnieliśmy, polecane są whisky Jack Daniel's, Jack Daniel's Honey Tennessee oraz Gentleman Jack. Najlepiej smakował miodowy (oprócz mojego soku pomarańczowego ;-)).
Na koniec… deser? No tak! Czym byłby posiłek bez deseru! Pani z obsługi poleciła nam czekoladowy suflet, za co jej serdecznie dziękujemy! Przepyszny i oczywiście gorący. Do tego truskawki, które jedliśmy z czekoladą i lodami. Polecamy!
W restauracji spędziliśmy chyba ponad 2 godziny! Miła atmosfera, która tam panuje, świetna obsługa, sam wygląd wnętrza spawają, że nie chce się stamdtąd wychodzić.
Bolesława Prusa 2
(wejście od Placu Trzech Krzyży)
00-492 Warszawa
Tel.: (22) 450 6710 | E-mail: warszawa@someplace-else.pl
Godziny otwarcia:
Poniedziałek – Czwartek 12:00 – 1:00
Piatek – Sobota 12:00 – 2:00
Niedziela 12:00 – 24:00
(Justyna Osiecka, Paweł Jakubowski)
4 komentarze