Tanie bilety Ryanair znów skusiły nas do ich kupna. Tym razem z Modlina do Rygge. Ostatnio, jak lecieliśmy tą samą trasą pojechaliśmy pociągiem do Moss, o czym pisałem w tym wpisie. Tym razem postanowiliśmy, że naszym miejscem docelowym będzie Horten. Jak się tam dostać? Bardzo prosto! Z Moss można popłynąć tam promem. Podróż trwa 30 minut.
Jak już wspomniałem Ryanair miał bardzo tanie bilety do Rygge. Co to znaczy bardzo tanie? Bardzo tanie to np. 19 zł w jedną stronę. Dodatkowo dzięki facebook'owemu profilowi Lotniska w Modlinie uzyskaliśmy kupon rabatowy na lot Ryanair w wysokości 20 zł! I jak tu nie latać?
Bilety lotnicze w promocyjnych cenach można kupować na tripsta.pl oraz Flipo.pl
Nasz lot FR7024 zaplanowany był na godzinę 14:10, a lądowanie o 15:55. Z Płocka do Modlina pojechaliśmy samochodem. Samochód zostawiliśmy na lotniskowym parkingu, żeby było wygodniej. Kontrole bezpieczeństwa przechodzimy szybko i sprawnie. Krótkie oczekiwanie na nasz samolot i w zasadzie możemy już do niego wchodzić. Na szczęście tego dnia było bardzo niewielkie obłożenie – na moje oko, nawet poniżej 50%, więc mogliśmy wybrać sobie miejsca takie jak chcieliśmy.
Niestety było szaro i trochę mgliście, więc za wiele to nie było widać. Miejscami przebijało się słońce.
Start bardzo łagodny. Teraz już tylko wzbić się nad chmury.
Pod nami przeleciał samolot linii Thomas Cook.Pięknie oświetlało go światło zachodzącego słońca.
Apropos zachodzącego słońca, to dzięki niemu mieliśmy piękne barwy nieba tuż przed lądowaniem. Najpierw strona wschodnia.
A teraz strona zachodnia.
Tu, już naprawdę ciemno, szaro, buro…
Ale my jak zawsze jesteśmy bardzo pogodni! Bez względu na pogodę! Podpis do zdjęcia? „Znowu się udało!”
Jako, że nie mieliśmy (tradycyjnie) bagażu rejestrowanego – szybko wyszliśmy do hali przylotów. Tutaj czekała na nas przemiła Pani z informacji turystycznej w Horten, która zaoferowała, że nas odbierze z lotniska. To bardzo miłe z jej strony. Dzięki temu zaoszczędziliśmy nawet do 2 godzin czasu. Z lotniska jedziemy bezpośrednio do Moss, gdzie jest przystań. Wjeżdżamy z Kristin na prom. Koszt biletu to 33 NOK od osoby – w okresie zimowym. W okresie letnim jest drożej o 5 NOK.
Wjeżdżamy do LO(C)H'u 🙂 Bardzo miło zaskoczyła nas kultura kierowców. Na dole były 3 pasy ruchu. Na początku każdy parkował na lewym, potem środkowym i na końcu na prawym pasie. Tak też powinno wyjeżdżać się z promu, żeby nie tworzyć korków.
Ostatni raz patrzymy na Moss i płyniemy do Horten, promem należącym do firmy Bastø Fosen.
Jak się płynie promem? Atmosfera bardzo dobra! Mocno nie buja, choroby morskiej brak!
Płynęliśmy około 30 minut. Następnie zrobiliśmy małą objazdówkę po okolicy, żeby zobaczyć co gdzie jest. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do naszego hotelu, który znajduje się tuż obok portu. Horten Hotell należy do międzynarodowej sieci Best Western. Wszyscy Ci, którzy należą do programu lojalnościowego Best Western Rewards mogą liczyć na punkty za nocleg. Na zdjęciu poniżej mój jednoosobowy pokój na czwartym piętrze.
Sam hotel opiszę w osobnym poście, więc jak jesteście zainteresowani dokładniejszą recenzją to obserwujcie mój facebook'owy profil. Wstawię tylko jedno zdjęcie ze śniadania, tak na zachętę! Pyszny łosoś norweski.
Po zaklimatyzowaniu się w hotelu wyruszyliśmy na wieczorne zdjęcia. Niestety było bardzo mgliście i za wile nie było widać, no ale na to już nic nie mogliśmy poradzić.
Przy okazji weszliśmy do sklepu, zobaczyć na początek jakie są ceny. Pierwsza lepsza cena z brzegu. Pizza z marketu – 99 NOK, czyli jakieś 50 zł. Smacznego!
Może ktoś z Was będzie chętny na taką makietę? Nie wiem tylko czego dotyczy cena – czy samego pociągu? 1495 NOK, czyli jakieś 750 zł.
Mimo mgły i trudnych warunków do spacerów szliśmy dalej. Niejednokrotnie byśmy się poturbowali, bo była gołoledź.
Czym byłby dzień bez pójścia do galerii handlowej? Byłby dniem straconym. A tak na poważnie, w środku był market spożywczy – chcieliśmy porównać ceny ze sklepem REMA 1000.
Ceny okazały się sporo wyższe, więc wróciliśmy do Remy. Tam też zrobiliśmy zakupy. Za 90 NOK (45 zł) kupiliśmy Sprite 1L, parówki i ser żółty. Chcieliśmy kupić wodę mineralną niegazowaną i głośno się zastanawialiśmy, która to może być. Z pomocą przyszła przemiła polska ekspedientka. Okazało się, że nie mają, bo… przecież wszyscy mogą pić wodę z kranu. Gdyby była złej jakości, to nie dopuszczono by jej do użytku. Nawet dzieci w przedszkolach piją wodę z kranów. Takich oto rzeczy dowiedzieliśmy się w Norwegii. A jak jest z czystościa naszej, polskiej kranówki? Postanowiliśmy wrócić do hotelu.
Tutaj oczywiście mogliśmy skorzystać z bezpłatnego internetu oraz przede wszystkim bezpłatnej kawy i herbaty.
O poranku przywitał mnie ciekawy widok. Widać prom do Moss.
Plany na dziś? Nagranie World Face w informacji turystycznej. Efekt realizacji możecie zobaczyć klikając w ten link. Było bardzo sympatycznie. nagranie zrealizowaliśmy z miła Panią Kristin, która przywiozła nas z lotniska.
Następnie udaliśmy się do muzeów – Muzeum Marynarki Wojennej (Marinemuseet)oraz Muzeum Fotografii. Odległość jaka dzieliła informację turystyczną, a muzea to ok. 15-20 minut drogi wolnym krokiem. Po drodze, na moście nad kanałem można zobaczyć przypięte kłódki miłości 🙂 Nasi tu byli! Pozdrawiamy DZIUBY 17.10.2012!
Po drodze spotkaliśmy się również z zakazem kampowania „No Camping”! ;-))) Grał ktoś kiedyś w Counter Strike?
Dotarliśmy! Wrota do kompleksu z muzeami. Budynek powstał w 1860 roku, został częściowo zburzony podczas II Wojny Światowej, następnie odbudowany.
Po wejściu przez 'próg' wita nas łódź podwodna typu Ula – S302 „Utstein” (1991).
Niestety muzeum w okresie zimowym jest czynne tylko w niedzielę – między 12, a 16 godziną. Lecz po rozmowie z dowódcą, który nazywa się Hans Petter Oset, zostaliśmy wpuszczeni i oprowadzeni po muzeum. To bardzo miłe z jego strony, że poświęceił swój czas, mimo, iż nie musiał tego robić.
W muzeum jest bardzo dużo eksponatów z różnych okresów czasu. Były eksponaty z czasu I i II Wojny Światowej oraz z lat wcześniejszych. Oczywiście z nieodległej historii również było dużo eksponatów. Co może charakteryzować to muzeum? Na pewno ogromna ilość makiet statków – nic dziwnego – w końcu to Muzeum Marynarki Wojennej – jedyne wspierane przez Państwo Norweskie.
Jak zmieniały się flagii Norwegii w duńsko-szwedzkiej historii?
Dowiedzieliśmy się m.in., że lodzie wikingów były czasem również wykorzystywane przez Marynarkę Wojenną.
Kolejny model statku.
Łódź podwodna.
Dodatkowo można tu spotkać również kilka samolotów wykorzystywanych przez Marynarkę Wojenną.
Postanowiliśmy wyjść tylnymi drzwiami a tam co? Czekała na nas wielka niespodzianka. Szybki statek klasy Storm – Blink P961. Jest to ekspozycja, ale prawdziwa. To w pełni wyposażony statek, a nie jakaś tam makieta.
Dla miłośników uzbrojenia – rakiety, torpedy i inne.
I jeszcze tylko ekspozycja przed muzeum. Utstein! Robi wrażenie.
Co będzie gdy 'śruba' wkręci się w sieć? Nic. Potnie ją na kawałki dzięki tym ostrzom.
Tuż obok Muzeum Marynarki Wojennej jest kolejne muzeum, do którego wchodzimy również „z partyzanta”. Po opowiedzeniu miłym Paniom skąd jesteśmy i co tu robimy, wpuszczają nas i to bez biletów, mimo, że do otwarcia muzeum pozostało jeszcze kilkadziesiąt minut. Jest to Muzeum fotografii. Na początek bardzo okazała biblioteka. Wiele pozycji z całego świata.
Następnie ekspozycja aparatów – dzięsiątki starych okazów. Podobno z zbiorach tego muzeum jest ponad tysiąc eksponatów i są cyklicznie zmieniane na ekspozycji – z uwagi na ograniczoną powierzchnię.
Leica M6 Platinum
Zobaczcie to szkło Canona. 50mm/F0.95 – jasne, prawda?
Nie mogło też zabraknąć Photo-Sniper'a.
Żeby było ciekawiej, kiedyś mieliśmy nie tylko pocztowe gołębie – były też fotograficzne.
Polaroid SX-70.
Rolleiflex.
I oczywiście wiele, wiele innych. Postanowiliśmy już wrócić do hotelu, na kolejne nagranie World Face. Efekt pracy możecie zobaczyć oczywiście na tej stronie.
Po nagraniu musieliśmy iść na prom. Czas pożegnać się z tą niewielką, lecz urokliwą miejscowością.
O tej porze nie było zbyt wielu pasażerów. Ale w środku naprawdę bardzo ładnie. Jak w nowej poczekalni dworcowej 😉
Jest także restauracja oraz sklep.
Jest tu także bezpłatny dostęp do internetu.
Jest bardzo duża mgła.
Po 30 minutach pojawił się drugi brzeg.
Z przystani promowej do dworca kolejowego jest około 10 minut drogi. Więc niedaleko. Czeka nas aż 7-dmio minutowa podróż koleją.
Bilet można kupić w automacie. W środku dworca można zapłacić również kartą. Jak ktoś nie lubi automatów, to w dworcowej knajpie również sprzedają bilety. Na zewnątrz, na peronie jest również automat, lecz tam już można płacić tylko gotówką. Cena za przejazd na trasie Rygge-Moss i Moss-Rygge to 36 NOK (w jedną stronę).
W pociągu komfortowo. Jak widać, jest również WiFi.
Po wyjściu z pociągu na stacji kolejowej w Rygge czeka już na nas autobus, który jedzie bezpośrednio na lotnisko. Jest on darmowy.
Nasz lot do Modlina FR7023 zaplanowany jest na godzinę 17:00. Lądowanie w Modlinie o 18:45.
Tylko ciekawe czy odlecimy? Zobaczcie jaka duża mgła.
Spokojnie! Daliśmy radę. Bez żadnych opóźnień. Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Lot powrotny minął bardzo szybko.
Tanich noclegów szukamy na: HotelsCombined.com oraz Booking.com.
Kolejna udana podróż za nami.
Gdzie będzie kolejna? Gdzieś na pewno! 🙂
(Paweł Jakubowski)
1 komentarz