Wylot dziewczyn z Płocka na Mistrzostwa Świata Cheerleaders do Bangkoku w Tajlandii stał pod dużym znakiem zapytania. Niewielki odzew sponsorów, drogie bilety lotnicze – wszystko to powodowało, że nie było łatwo. Po ogłoszeniu przez Qatar Airways promocji na loty z przesiadką w Dosze do Bangkoku cała grupa mogła zaoszczędzić kilkanaście tysięcy złotych.
Kluczem tańszych biletów była długa przesiadka w Katarze, ale to nikogo z nas nie zniechęciło, gdyż ważniejsze było dotarcie na miejsce za rozsądne pieniądze. Cała grupę wsparł między innymi Prezydent Miasta Płocka Andrzej Nowakowski.
KUP BILET NA LOT Z QATAR AIRWAYS
13 biletów kupionych w klasie ekonomicznej i teraz pozostało tylko lecieć na miejsce, wystąpić na Mistrzostwach Świata i trochę pozwiedzać. Pierwszy lot tam, o którym dziś napiszę zaplanowany był na 18 listopada na godzinę 15:30. Samolot, który obsługiwał tego dnia lot QR260 do Dohy to Airbus A321. Lądowanie zaplanowane mieliśmy na godzinę 23:05 czasu lokalnego, czyli +2 godziny do czasu polskiego. Kolejny lot zaplanowany był na następny dzień, 19 listopada o godzinie 14:00, tym razem już szerokokadłubowym Boeingiem 777-300ER.
Na lotnisku w Warszawie odprawa rozpoczęła się 2 godziny przed odlotem. Ja miałem zarezerwowane miejsce online, a reszcie grupy przydzielano miejsca podczas odprawy. Jeden bagaż musieliśmy zanieść do bagaży ponadwymiarowych, poza tym wszystko odbyło się bez przeszkód. Do naszych bagaży zostały przypięte żółte paski, co miało oznaczać, że w Doha mamy przesiadkę i kontynuację podróży.
Wszyscy przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa oraz paszportową – gotowi do odlotu i rozpoczęcia przygody.
Boarding bardzo sprawny, wszyscy na swoich miejscach, system rozrywki pokładowej włączony – możemy lecieć. Na wyposażeniu naszych foteli było oczywiście gniazdo USB, np do ładowania telefonu lub tabletu, czy też słuchania muzyki czy oglądania filmów z naszych urządzeń. Dołączone były także słuchawki.
Pogoda w Warszawie nie rozpieszczała – zimno, pochmurnie i wiatr. Na szczęście odlatujemy do o wiele cieplejszego kraju!
Po osiągnięciu wysokości przelotowej rozpoczął się serwis pokładowy. Napoje alkoholowe oraz bezalkoholowe oraz posiłek.
Na początek dostaliśmy przekąskę, czyli suszone warzywa. Może nie był to szczyt kulinarnych marzeń, ale naprawdę było to niezłe.
Po przegryzieniu startera dostajemy obiad. Jako główne danie podany jest kurczak w mleku kokosowym i limonce – bardzo smaczne. Do tego mizeria, bułka, masło, dżem oraz krakersy. Na deser jest ciastko. Do popicia tego wszystkiego jest woda mineralna i napój, który sobie wybraliśmy.
Po obiedzie można było się napić gorącej herbaty.
Jako, że lecieliśmy na wschód, zmrok dopadł nas bardzo szybko. Niedługo przed lądowaniem mogliśmy podziwiać za oknem burzę, która panowała na zewnątrz.
Samo lądowanie w Dosze już bardzo spokojne – wszystko z lotu ptaka wyglądało pięknie.
Stewardessy, jak to w Qatar Airways, były bardzo miłe i pomocne. Zawsze gdy ktoś coś potrzebował – na przykład dodatkowy napój itp. – bez problemów przynosiły, przy czym uśmiech to chyba ich domena.
Jako, że mieliśmy tu przesiadkę musieliśmy jechać do terminalu „odloty i tranzyt”. Pierwszy przystanek to wyjście do miasta, natomiast drugi, to właśnie ten tranzytowy.
Co tu teraz robić 15 godzin na lotnisku? Jeżeli ktoś nie ma pomysłu, to może zawsze iść pozwiedzać miasto. Wystarczy wykupić wizę na lotnisku i droga wolna. Z lotniska do centrum nie jest daleko, więc ten odcinek można spokojnie przespacerować lub udać się taksówką – nie jest drogo. My postanowiliśmy odpocząć w strefie ciszy (na zdjęciu poniżej – w tle).
Dziewczyny, z którymi leciałem, wzbudzały niemała sensację. Po drodze dużo pamiątkowych zdjęć itp.
O poranku, gdzie do wylotu zostało już kilka godzin trzeba było się rozruszać. Czyli… trening na lotnisku. Było to bardzo ciekawe przeżycie – dla nas wszystkich. Nagle wokół pojawiło się dużo ludzi – nagrywali całe zajście telefonami, tabletami, robili również zdjęcia. Było bardzo ciekawie.
Po treningu – obowiązkowy masaż.
Wracając do samej podróży z Qatar Airways – na lotnisku na górnej kondygnacji znajduje się duży punkt tranzytowy, gdzie można uzyskać odpowiedzi na nurtujące nas pytania, uzyskać inną pomoc – na przykład przedrukowanie karty pokładowej, zmiana miejsca w samolocie itp.
Przed odlotem możemy zaopatrzyć się w produkty z lotniskowej strefy zakupów (samochód też można kupić).
Samo lotnisko jest bardzo dobrze oznakowane. Jako ciekawostkę można dodać, że niedługo zacznie funkcjonować nowe lotnisko z nowym terminalem – być może już w ciągu kilku miesięcy.
Jednak jeszcze na starym terminalu można skorzystać z ORYX Lounge, czyli saloniku – gdzie można odpocząć, zjeść itp.
Wielkimi krokami zbliżała się godzina 13:00, czyli godzina rozpoczęcia boardingu – odlot zaplanowany był na 14:00. Na bramce, gdzie pokazuje się karty pokładowe spotkała mnie przemiła niespodzianka – dostałem bezpłatny upgrade do klasy biznes. Dalsza moja podróż do Bangkoku miała być w najlepszych warunkach, jakich do tej pory podróżowałem! Sam boarding, o którym już wspomniałem, mimo, że jesteśmy przewożeni autokarami był bardzo sprawny.
Jako jedyny tym autobusem zostałem przewieziony do pierwszej części samolotu, więc udało sfotografować mi się silnik naszego Boeinga 777-300ER Qatar Airways.
Po wejściu do samolotu zostałem przywitany przez załogę pokładową, zaprowadzono mnie na miejsce, które wyglądało tak jak na zdjęciu.
Po chwili (jeszcze przed odlotem) przyniesiono mi powitalnego drinka, którego sam wybrałem. Sok ananasowy z limonką.
System rozrywki pokładowej już działał, więc po odsłuchaniu komunikatów załogi można było się nieco zrelaksować. Ekrany bardzo duże!
Również jeszcze przed startem miałem wybrać swoje posiłki. Ciężko zapamiętać nazwy wszystkich z nich, więc zrobiłem zdjęcia menu.
Tuż po starcie można było zauważyć miasto skąpane we mgle. Tego dnia, podejrzewam, że jak zawsze – było tu bardzo gorąco.
Tuż po osiągnięciu przelotowej wysokości rozejrzałem się, co jest wokół mnie. W fotelu znajdują się między innymi port USB oraz wejście słuchawkowe, a obok leżą słuchawki (dużo lepsze niż w klasie ekonomicznej).
Dla naszego komfortu dołączone były skarpetki do spania oraz kosmetyki.
Gdy już zrobiłem się głodny, stewardessy telepatycznie o mnie pomyślały i zaserwowały pierwszy posiłek. Coś podobnego do sajgonki, była to klasyczna arabska przekąska.
Do picia miałem napój bezalkoholowy, który smakiem bardzo przypominał szampana.
Jako jedno z głównych dań, to owoce morze. Bardzo smaczne i pięknie podane. Wcześniej nie byłem zwolennikiem takich potraw, ale tutaj chciałem posmakować kuchnii innej niż w Polsce.
Oczywiście to nie wszystko – kolejnym posiłkiem, który otrzymałem była grillowana ryba z warzywami – na przykład w skład zestawu wchodziła mięta i oliwki. Brzmi przepysznie – prawda?
Oczywiście to nie wszystko – czym byłby posiłek w podniebnej restauracji, jaką jest na pewno Klasa Biznes w Qatar Airways, bez deseru? No właśnie – oto deser – Pannacotta Waniliowa.
Po takich posiłkach nie można być niezadowolonym i przede wszystkim nienajedzonym. To po prostu niemożliwe.
Oczywiście muszę wspomnieć, że potem otrzymałem jeszcze czekoladki, które zaniosłem współtowarzyszom…
..którzy gościli się w tylnej części samolotu.
Następnie wróciłem do siebie, żeby uciąć sobie drzemkę, na fotelu typu lie-flat, czyli rozkładanym na płasko. Nie ma nic przyjemniejszego jak będąc zmęczonym położyć się w samolocie, przykryć się kocem i beztrosko zasnąć.
Po przebudzeniu czekał na mnie mój ulubiony napój i orzeszki.
Żebym nie mógł zapomnieć, że lecę w klasie biznes, po kilku godzinach znów dostałem kolejny posiłek – czyli „Chicken kofta salad”
Zainteresowałem się także „Arabic spiced lamb”, więc bardzo miła stewardessa przyniosła mi na spróbowanie. I jedna i druga potrawa była bardzo dobra.
Poniżej znajdują się zdjęcia z systemu rozrywki pokładowej. Dla każdego coś miłego.
Robiąc zdjęcia powyżej, znów zostałem zaskoczony przez stewardessę i znów z jedzeniem. Tym razem ciasteczka z rodzynkami – naprawdę czułem się rozpieszczany.
Lot, mimo, że stosunkowo długi (ponad 6 godzin) upłynął mi bardzo szybko. Nie czułem już zmęczenia długą przesiadką. Byłem najedzony. Mogłem już spokojnie podziwiać przedmieścia Bangkoku z lotu ptaka. Tuż przed lądowaniem szybka wizyta w łazience. Do dyspozycji była szczoteczka do zębów wraz z pastą Colgate. Odświeżająca woda toaletowa, krem do rąk itp.
Lądowanie bardzo delikatne, bez żadnych problemów. Zostaliśmy podłączeni do dwóch rękawów. Wszyscy sprawnie opuścili samolot. Teraz tylko wypełnić formularz wjazdu do Tajlandii i odbiór naszych bagaży!
Niestety jednego z bagaży nie było, prawdopodobnie nie wyleciał z Warszawy, nie z winy przewoźnika. Został nam dowieziony do hotelu na drugi dzień, w stanie nienaruszonym.
Każdy z współtowarzyszy podróży był bardzo zadowolony z podróży, mimo, że niektórzy się jej bali. Jednak szerokokadłubowy samolot robi lepsze wrażenie niż te mniejsze. Każdy na pewno dobrze będzie wspominał tą część podróży. A przed nami 6 dni w Bangkoku i potem powrót do kraju – taką samą drogą.
Tanich noclegów szukamy na: HotelsCombined.com oraz Booking.com
Zapraszam do obejrzenia całej galerii zdjęć z podróży do Bangkoku:
(Paweł Jakubowski)
9 komentarzy