Do Brukseli, a w zasadzie do Charleroi polecieliśmy z Rzymu korzystając z usług taniej linii lotniczej Ryanair. O locie nie można napisać nic szczególnego – po prostu szybko i punktualnie. Z lotniska jest kilka możliwości dostania się do centrum Brukseli – począwszy od kombinowanego transportu autobus plus pociąg, przez arabskie taksówki i na bezpośrednim shuttle busie skończywszy. My zdecydowaliśmy się na ostatnią opcję, czyli na bezpośredni transfer Flibco.com. Nocowaliśmy w hotelu Mercure Brussels Centre Midi, który opisaliśmy w osobnym wpisie.
Autobus wcześniej wspomnianej firmy Flibco.com zawiózł nas do centrum miasta, czyli do dworca kolejowego Midi. Koszt bezpośredniego transferu jest zróżnicowany. Jeśli kupujecie online odpowiednio wcześnie może to być nawet 5 EUR, natomiast jeśli z dnia na dzień to koszty rosną do 14 EUR w jedną stronę. Kupując bilet na lotnisku dopłacacie do tego 3 EUR opłaty za wystawienie biletu. Dużym plusem są komfortowe autobusy, które jeżdżą bardzo często. Na pokładzie autobusu jest płatne WiFi. Wcześniej przewoźnik oferował bezpłatny internet.
Od dworca kolejowego Midi dzieliła nas i hotel niewielka odległość. Po dosłownie 15 minutach na piechotę byliśmy już na miejscu. W okolicy hotelu znajduje się bardzo dużo sklepów i restauracji.
Nasze spacer po Brukseli zaczynaliśmy szybkim przejściem przez ulicę Avenue de Stalingrad, na której znajdują się liczne restauracje z bliskiego wschodu. Nie jest to bardzo miła część miasta z uwagi na to, że praktycznie 24 godziny na dobę przebywają tu głównie mężczyźni z tamtych regionów świata. Oczy wpatrzone w Twoją osobę przez dosłownie wszystkich ludzi na ulicy to nie jest nic miłego, a jeśli jesteś blondynką (podobnie jak na targu w Salonikach) to uczucie wpatrzenia w Ciebie na pewno się spotęguje.
Bilety lotnicze do Brukseli na stronie PanSamolocik.pl
Pierwszym ciekawym miejscem do którego trafiliśmy był Wielki Plac (Grand-Place de Bruxelles). Od razu dało się zauważyć dużą ilość turystów odwiedzających to miejsce. Został on wytyczony przed 1348 rokiem, kolejno zniszczony podczas francuskiego bombardowania w 1695 roku. Znajduje się tam m.in. gotycki ratusz miejski oraz rezydencja królów hiszpańskich Maison du Roi, w której aktualnie mieści się Muzeum Miejskie posiadające w swoich zbiorach między innymi wyroby ceramiczne oraz ze srebra.
Tuż przy Wielkim Placu znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca Everarda ‘t Serclaesa, słynnego mieszkańca Brukseli, który w XIV wieku wraz z lokalnymi patriotami przepędził z miasta Flamandów. Został on ciężko ranny podczas napadu przez syna van Abcoude. Został on przewieziony do budynku przy Starym Rynku, gdzie zmarł. Postanowiono upamiętnić jego postać stawiając płaskorzeźbę na ścianie tego samego budynku.
Kolejną rzeczą, która nas zainteresowała był pomnik Susiającego chłopca (Manneken pis). W każdym sklepie z pamiątkami widoczna była ta postać. Jest to symbol Brukseli, wokół którego krąży kilka legend. Jedna z nich mówi o tym, że chłopiec był synem jednego z królów belgijskich, który podczas polowania w lasach znajdujących się w zamierzchłych czasach wokół Brukseli po prostu zaginął. Król ogłosił poszukiwania, lecz niestety były bezskuteczne. Dopiero po kilku dniach, gdy wszyscy stracili już nadziej, że chłopiec się odnajdzie, pewien bardzo spragniony leśniczy usłyszał płynący strumyk. Skierował się w jego stronę, po drodze odsunął zasłaniające go krzaki i wtem zobaczył nagiego, sikającego chłopca.
Oryginalna figura z XV wieku wykonana w kamieniu została skradziona, podobnie jak jej późniejsze wersje. Figura, którą możemy podziwiać w Brukseli pochodzi z 1619 roku. Została wykonana z brązu przez flamandzkiego rzeźbiarza barokowego Jerôme Duquesnoy.
Tuż obok figurki Siusiającego chłopca znajduje się mnóstwo sklepów z pamiątkami (np. na ulicy Rue de l'Etuve), słynną belgijską czekoladą itp. Dlatego też każdego dnia można tam spotkać bardzo dużą ilość turystów.
Kolejną interesującym miejscem, które odwiedziliśmy był Pasaż św. Huberta (Galerie Royales Saint-Hubert), który pochodzi z 1847 roku. Jest uznawany za najstarszą galerię handlową w Europie. 8 kwietnia 2008 roku został zgłoszony na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Znajdują się tu liczne sklepy, restauracje, kawiarnie oraz galerie. Nie jest tu tanio, ale miejsce jest godne odwiedzenia, chociażby z uwagi na architekturę.
Żeby nie było, że tylko spacerowaliśmy po tych pięknych uliczkach, w końcu trzeba było gdzieś usiąść, wypić sok i piwo, zjeść trochę lokalnych przekąsek. Nasz wybór padł na Moeder Lambic. Jest to urządzona w dawnym stylu brasseria, która znajduje się na Fontainasplein 8. Już od progu dało się poczuć klimat dawnych lat. Na ścianach znajdowała się piękna, stara cegła, która dodawała klimatu. Wracając do naszej degustacji to zamówiliśmy kilka rodzajów piwa (jeśli dobrze pamiętamy to liczba rodzajów piwa sięga tam prawie setki), sok, taca z serami i wędlinami. Piwo pochodzi między innymi z Browaru Cantillon, o którym napisaliśmy w dalszej części.
Jedno z ciemnych piw wyróżniało się od innych specyficznym aromatem przypominającym zapach dymu ze starej wędzarni, który powstał dzięki paleniu zboża. Można także wyróżnić mętne piwo pszeniczno-miodowe, które było podobne do tych z naszych lokalnych pubów, gdzie można kupić lokalne, warzone piwo. Jeśli chodzi o jedzenie to skosztowaliśmy np. owczy ser Beringse Witte charakteryzującego się skórką pleśniową oraz miękkim, kremowym środkiem. Dodatkowo zjedliśmy lokalny boczek, wędliny oraz pasztet.
W Moeder Lambic polecono nam odwiedzić lokalny Browar Cantillon, którego mottem jest „Le temps Ne respect pas ce qui se fait sans Lui” – Czas nie respektuje tego co się dzieje bez niego. Wytwarza się tam piwa typu lambic, gueuze oraz kriek. Początki tego browaru zaczęły się w 1900 roku. Został on założony przez Paula Cantillona. Był on jednym z dziesiątek, jak nie setek browarów w rejonie Brukseli. W 1958 roku przeszedł w ręce synów Paula: Roberta i Marcela, kolejno kilkanaście lat później przekazano go w ręce Jean-Pierre Van Roy’a – zięcia Marcela. Dziś należy wciąż do tej samej rodziny. No dobrze, co więc wyróżnia ten browar, skoro był i jest jednym z naprawdę wielu browarów w Belgii? Oprócz oryginalnego (bez wątpienia!) smaku piwa znajduje się tu tzw. Muzeum Piwa. Każdy może tu wejść i zobaczyć cały proces produkcyjny. Wycieczka może odbywać się z przewodnikiem lub bez. Nie zajmuje to dużo czasu, ale naprawdę warto zobaczyć to na własne oczy.
Chcieliśmy również odwiedzić Królewskie Muzea Sztuk Pięknych (Musées royaux des Beaux-Arts de Belgique), ale niestety w poniedziałki większość muzeów jest tu nieczynna. Na dalsze zwiedzanie niestety nie pozwoliła nam pogoda, która nie była dla nas zbyt łaskawa.
Bruksela nie była numerem jeden na naszej podróżniczej mapie, ale na pewno nie żałujemy, że tu przylecieliśmy. Więcej informacji o Brukseli możecie znaleźć na stronie Visit Brussels.
(Justyna Osiecka, Paweł Jakubowski)
0 komentarzy