19 sierpnia miałem okazję być w okolicach Zakopanego. Tak spontanicznie, bez wcześniejszego planowania. Udało się! Po nagraniu kilku scen z Mostu im. Legionów Piłsudskiego z okazji obchodów 93 roczniku Obrony Płocka 1920r. niemal od razu wyjechaliśmy ze Skibkiem w drogę. Godzina 23.00 18 sierpnia, ruch na drogach niewielki.
Droga minęła w miarę spokojnie, z kilkoma postojami po drodze. Trasa to standardowo Płock – Łódź – Częstochowa – Kraków – Zakopane. Naszym miejscem docelowym było tak naprawdę Kościelisko, gdzie pojawiliśmy się ok. godziny 6.15 rano. Po chwilowym odpoczynku w samotności poszedłem w swoją drogę, która przedstawiała się następująco:
Jak widać na dobry początek dnia po nieprzespanej nocy długi spacer na pewno dobrze mi zrobi. Było całkiem chłodno, bo ok. 10 stopni. Nie byłem przygotowany na taką temperaturę o poranku, ale mówi się trudno.
Po krótkim spacerze dotarłem do Kir, skąd rozpocząłem moją wędrówkę po Dolinie Kościeliskiej.
Żeby wejść do samej doliny, trzeba zapłacić 4 złote. Mi, udało się uniknąć opłaty, gdyż budka była jeszcze zamknięta. Pełen cennik na zdjęciu poniżej.
No to komu w drogę temu czas – kierunek Hala Ornak, żeby zjeść coś dobrego w schronisku.
Ten widok zawsze mi się podoba. Pierwszy plan w cieniu, pozostała część kadru pięknie oświetlona przez słońce, które niedawno wzeszło.
Do schroniska, mimo wczesnej pory, można było wybrać się bryczką. Ale nie po to człowiek nie śpi całą noc, żeby teraz bryczką jechać.
Po drodze mijam odnogi między innymi do Jaskini Mroźnej, Hali Pisanej przez Wąwóz Kraków, Hali Stoły, Jaskini Mylnej i Jaskini Raptawickiej. Wszystko bardzo ładnie oznaczone.
Przez niemal cała drogę towarzyszy mi szum zimnego, górskiego potoku z rześką wodą.
Przy okazji podziwiałem piękno przyrody…
… i jako maniak samolotów nie mogłem przepuścić takiej okazji do sfotografowania samolotu lecącego „w górach”.
Sprawdziłem na przydrożnym termometrze – było tylko 12 stopni powyżej zera, ale było widać, że słońce chce wyjrzeć zza gór i ogrzać całą okolicę.
Wkrótce dotarłem do upragnionego Schroniska PTTK na Hali Ornak, gdzie mogłem trochę odpocząć i przespać się na kamieniu. Przy okazji spotkałem tutaj znajomą z mojego miasta. Zawsze, gdy jestem w tym rejonie spotykam kogoś znajomego.
Chciałem zjeść coś treściwego, ale jako, że było przed godziną 11 można było zjeść coś tylko z menu śniadaniowego. Wybrałem omlet z trzech jaj z żurawiną. Był bardzo smaczny!
Po krótkim odpoczynku chciałem się gdzieś wybrać. Nie miałem tego wcześniej w planach, gdyż w zasadzie nigdy nie chodziłem 'po górach'. Byłem tylko na Nosalu z wycieczką szkolną w bardzo odległych czasach oraz ze znajomymi kolejką górską na Kasprowym Wierchu. Pierwotnie po sprawdzeniu drogi miałem się wybrać nad Smreczyński Staw, ale po chwili stwierdziłem, że to za krótka wyprawa i stawy, to ja mam niedaleko Płocka. Postanowiłem udać się do Doliny Chochołowskiej przez Iwaniacką Przełęcz. Nieźle brzmi. Tak też zrobiłem.
Poniżej moja trasa ze Schroniska PTTK na Hali Ornak do Schroniska Górskiego PTTK na Polanie Chochołowskiej, która prowadziła przez Iwaniacką Przełęcz na wysokości 1459 m n.p.m.
Spodziewałem się, że się aż tak nie zmęczę i przede wszystkim nie podrę całych spodni. Myliłem się. Zmęczyłem się i podarłem spodnie. Co za niefart! No cóż, trzeba było sobie jakoś z tym poradzić. Droga na górę była całkiem stroma z dużą ilością śliskich kamieni.
Dałem radę, czas na chwilę odpoczynku i poznanie osób, które odpoczywają na górze.
Widoki u góry były piękne – Kominiarski Wierch, chociaż tak naprawdę nie wiem czy to już on.
Czas zejść do Doliny Chochołowskiej. Pozostaje mieć teraz nadzieję, że droga w dół będzie mniej męcząca. Na pierwszy rzut oka widać kolosalną różnicę w podłożu.
Przy okazji można było podziwiać piękne widoki
Podczas jednego postoju zaczerpnąłem wody z potoku i wciąż podziwiałem widoki…
… widok tego traktora nieco mnie zdziwił. Było tu naprawdę wysoko, dosyć stromo. Ale dla chcącego nic trudnego. Dalsza droga już nie była tak dobra jak wcześniej, ale dałem radę. W końcu to tylko mały pagórek.
Po dojściu do drogi w Dolinie Chochołowskiej, skręciłem w stronę schroniska…
… do którego dojście jest na pewno bardziej męczące niż do tego na Hali Ornak, ale jako ciekawostkę można było zobaczyć pasące się krowy. Nie tylko ja na nie zwróciłem uwagę.
Oprócz krów oczywiście były też owce.
Samo schronisko jest chyba większe niż, to w którym byłem wcześniej. O tej porze jest tu bardzo dużo turystów.
Po uzupełnieniu płynów trzeba było wracać, tym razem do Siwej Polany. Poniżej mapa.
Widać, że tuż przed schroniskiem jest stromo.
Widoki po drodze czasem naprawdę potrafią zadziwić.
Były doliny, wyżyny, drzewa, skały. Dla każdego coś miłego.
Ci bardziej zamożni i bardziej zmęczeni wybierali drogę powrotną bryczką. Przy okazji były przerwy na rozmowę z miejscowymi zwierzętami.
Ci mniej zamożni, ale bardzo zmęczeni mogli wypożyczyć sobie rower. 7,5 kilometra jazdy rowerem za 10 zł.
Ja oczywiście wybrałem drogę pieszo. Był czas na odpoczynek, robienie zdjęć i podziwianie widoków.
Na Polanie Huciskiej można było zobaczyć biegającego owczarka podhalańskiego. Piękny.
Stąd też za 5 zł można pojechać ciuchcią. Dalej uparcie szedłem piechotą.
Przy okazji brzydko zajrzałem co baca ma w chacie.
Niektórzy zamiast do busa, którym można było dojechać do Zakopanego skręcali na ścieżkę, która prowadziła do Doliny Kościeliskiej.
Ja swoją przygodę zakończyłem w tym miejscu i za 6 zł pojechałem do Zakopanego. Wysiadłem przy Krupówkach i odwiedziłem jedną z moich ulubionych restauracji…
… Pstrąg Górski, gdzie zjadłem zupę gulaszową w chlebie. Smakuje jak zawsze wyśmienicie. Cena może nie powala na kolana, ale tanio nie jest – jak to na Krupówkach – 16 zł.
Moja przygoda zakończyła się właśnie tutaj – na Krupówkach, które jak zawsze tętnią życiem.
W drogę powrotną wyjechaliśmy około godziny 20, a w Płocku meldujemy się dnia następnego po godzinie 3.15 nad ranem.
Podczas moich 'górskich' spacerów łącznie zrobiłem 24,33 km.
Zapraszam do obejrzenia całej galerii zdjęć.
Paweł Jakubowski
0 komentarzy