Wszyscy (a właściwie prawie wszyscy) na koniec roku 2013 lub na początku 2014 r. robili swoje podsumowania. Co osiągnęli, co robili, co było miłe, albo straszne. Nie robiłem takiego podsumowania, ale w tym wpisie znajdzie się wiele rzeczy co zrobiłem od 2012 r. Nie jest tego dużo, ale zawsze coś.
Lotniczo moje przygody w 2012 roku zaczęły się od Budapesztu w kwietniu. Po co tam poleciałem? Arek robił zdjęcia „w mieście” i integrował się z lokalnymi mieszkańcami, a ja robiłem zdjęcia głównie pod lotniskiem, czyli mogę z czystym sumieniem napisać, że był to spotterski wypad. Jeżeli chodzi o nocleg, to zatrzymaliśmy się mniej więcej w centrum, a konkretnie w Centrooms House Budapest nad stacją metra Blaha Lujza tér. To miejsce raczej nie jest przystosowane do długich pobytów, albo do spędzania w nim czasu. Taka po prostu niezłej jakości noclegownia.
Kolejnym wyjazdem, a w zasadzie wylotem, był Cypr. Z Justyną zrobiliśmy sobie wcześniejsze wakacje. Bilety zakupione prawie pół roku wcześniej w promocji „Szalona Środa” LOT. Cena 300 zł na osobę w dwie strony. Jak na Larnakę z bagażem podręcznym i rejestrowanym, dodatkowo z posiłkiem (jeszcze wtedy LOT dawał kanapkę lub coś innego za darmo) – była bardzo atrakcyjna.
Nie zatrzymaliśmy się w Larnace, tylko udaliśmy się do Ayia Napa. Piękne plaże i zatłoczone od turystów miasto. W maju jeszcze nie tak bardzo jak w zasadniczym sezonie, ale jednak już było widać sporo ludzi na ulicach. Głównie z Rosji. W biurze podróży TUI znalazłem bardzo dobrę ofertę pobytu ze śniadaniami w Anonymous Beach Hotel. Dopłaciliśmy za pokój z widokiem na morze, a dostaliśmy pokój z widokiem bocznym (pod kątek 90 stopni do morza). Zgłosiliśmy to w recepcji, dostaliśmy inny pokój do wyboru, ale niestety – drugi był jeszcze gorszy. Po powrocie napisałem reklamację, którą TUI odrzuciło. Powodem było niezgłoszenie tego faktu rezydentowi, z którym defacto w ogóle się nie widziałem. „Nie można było tego sprawdzić, bez zgłoszenia się do rezydenta.” – cóż, gdyby firma miała dobrą wolę i chciała dobrze zadbać o klienta, mogła napisać do recepcji hotelu z prośba o numer pokoju i z zapytaniem jaki miał widok. No trudno, moja wina – teraz już wiem, że trzeba wszystko zgłaszać rezydentowi – ale już nie TUI. Poza tym faktem wyjazd był bardzo udany. Niestety nie jest on szerzej (jeszcze nie) opisany na blogu, gdyż wtedy on po prostu nie istniał. Wszyscy wiemy jak to jest się zabrać do nadrabiania zaległości.
Kolejną ciekawą podróżą można nazwać lot nad wszystkimi stadionami EURO 2012 w Polsce – jednego dnia. Organizatorem była linia lotnicza eurolot.com. Dzień ten był bardzo owocny w loty. Zrobiliśmy trasę Warszawa (WAW) – Poznań (POZ) – Wrocław (WRO) – Gdańsk (GDN) – Warszawa (WAW). Zdjęcia i film z tego ciekawego wydarzenia możecie zobaczyć w tym wpisie.
Bardzo miło wspominam podróż do Stambułu, która byłą następna. Zaczęło się bardzo niefortunnie od stłuczki, gdy jechałem do Kutna na pociąg. Jak się potem okazało, samochód był na tyle uszkodzony, że nie opłacało się go naprawiać i tak oto stałem się pieszym uczestnikiem ruchu. Ale… na pociąg zdążyłem (tyle, że następny). Nie poddałem się, do Stambułu musiałem się dostać. Moja trasa wyglądała tak: Płock-Kutno samochodem, Kutno-Berlin z PKP InterCity, Berlin Stambuł z Lufthansą. Powrót tymi sami środkami lokomocji. Po co tam poleciałem? Zamarzyło mi się porobić zdjęcia samolotom pod turecką „banderą”, no i to po prostu zrealizowałem. Cała relacja z podróży jest oczywiście na łamach tego bloga – zachęcam do przeczytania i podzielenia się opiniami.
Później znów poleciałem do Budapesztu. Tak mi się wcześniej tam spodobało, że musiałem wrócić tam z Justyną. Akurat trafiliśmy na 40. stopniowe upały. Zatrzymaliśmy się w Boutique Hotel Bristol (Aktualna nazwa The Three Corners Hotel Bristol). Całkiem przyzwoity hotel, ale dzielnica mi się nie podobała. Do stacji metra było około 10 minut drogi. Podczas tego pobytu nie byłem na spottingu, tylko zwiedziałem miasto. Zdjęcia i opis znajdują się tu.
Dopiero co wróciliśmy z Budapesztu, a już musieliśmy lecieć do Hurghady w Egipcie. Poprawka. Chcieliśmy, a nie musieliśmy. Z opowieści wielu moich znajomych wynikało, że trzeba tam polecieć tylko i wyłącznie dla pięknej wody i dużej ilości kolorowych ryb. Podzielam to zdanie. Wycieczkę wykupiliśmy w płockim oddziale biura podróży My-Travel (mówiłem, że w TUI nic już nie kupię za ich podejście). Wyjazd zorganizowało Exim Tours, a przewoźnikiem był Enter Air. Jeśli chodzi o hotel Sunny Days Palma De Mirette to był raczej średni.Poczytajcie więcej o naszych męczarniach (pół żartem, pół serio) w tym wpisie.
Jeszcze w 2012 roku był wyjazd do Londynu, ale bez większej historii. Następnym punktem na mapie było Rygge i Moss w Norwegii.To był typowy wyjazd nisko-budżetowy, za 100 zł. Pogoda w kratkę, raz lało, raz świeciło słońce. Nocleg – jeśli w ogóle można to nazwać noclegiem – był na lotnisku, na podłodze lub krześle (zależy, o której godzinie). Cała historia również została przeze mnie opisana.
Kolejnym punktem na mapie w 2012 roku były Helsinki, ale nie miasto, tylko samo lotnisko. Poleciałem je zwiedzić i opisać. Efekty mojej pracy dzięki Finnair i Finavia możecie zobaczyć w tym wpisie. Warto było lecieć i zobaczyć to na własne oczy. Ciekawą rzeczą na lotnisku w Helsinkach jest Book Swap – biblioteka, w której możesz samodzielnie wymienić swoją książkę na cudzą (i zabrać ją ze sobą w podróż). To miejsce powstało dzięki programowi Quality Hunters.
Potem ponownie pojawił się Londyn – ponownie bez historii. Tak właśnie zakończył się lotniczy 2012 rok. Były jeszcze jakieś jednodniowe podróże, któych tu nie wymieniłem.
Rok lotniczy zaczał się od Malmo. Polecieliśmy tam ze Skibkiem na mecz piłki ręcznej Szwecja-Polska. Opisu brak, ale jeśli chcecie zobaczyć moje zdjęcia z tego wydarzenia, to zapraszam tu.
Następnie był wylot do Paryża z Air France, w którym byłem na podobnych zasadach co w Helsinkach. Zdjęcia i opis lotniska znajdziecie tutaj.
Czym byłby rok lotniczy bez odwiedzenia Skandynawii? Tym razem polecieliśmy do Nykoping na jakieś 24 godziny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że polecieliśmy tam bezpośrednio po powrocie z Bratysławy. Prosto z autokaru udaliśmy się na lotnisko i ledwo zdążyliśmy. Było warto – zawsze to inny klimat niż u nas. Zdjęcia i opis oczywiście znalazły się na blogu.
Ponownie Skandynawia. Tym razem już w konkretnym celu. Polecieliśmy w 5 osób (ja, Pepis, Wisień, Skibek oraz Jacob) do Rygge, gdzie wypożyczyliśmy auto i udaliśmy się w drogę do położonego na północy Nowegii Elverum. Dlaczego tam? Bo tam grała Wisła Płock w Pucharze EHF (piłka ręczna). Wyjazd był bardzo owocny! Nie można było tego nie opisać.
Frankfurt (Hahn) był naszym następnym celem. Tym razem dzięki zdobyciu voucherów Ryanair, które rozdawane były w Płocku polecieliśmy z Justyną za darmo.
W czerwcu znów pojawiliśmy się w Skandynawii. Znów w Nykoping. Tym razem był to wypad bez większej historii. Następnie były 3 miesiące przerwy od latania i zrobiliśmy sobie późne wakacje we wrześniu, czyli polecieliśmy na Majorkę z airberlin. Z naszego pobytu ciężko było zrobić jeden wpis, więc każdy dzień opisany jest osobno. Wpisy te najłatwiej znaleźć klikając w ten link.
Kolejno na mapie połączeń pojawił się Frankfurt. Tym razem poleciałem tam sam i również blogowałem. Podczas tej podróży powstały wpis z miasta Ingelheim oraz Gau Algesheim i (w tym ze Święta Młodego Wina) oraz recenzja bardzo dobrego hotelu Hilton Frankfurt Airport.
Niedługo po powrocie z Niemiec poleciałem do Londynu, znów był to pobyt bez większej historii, ze spaniem na lotnisku. Następna podróż jednak zapowiadała się bardzo sympatycznie. A wszystko to dzięki grupie osób, która wybierała się razem ze mną, a mianowicie: Justyna, Aurelka, Skibek, Jacob, Żona Jacoba, Kosa oraz Adek. Zrobiliśmy sobie wspólnie jednodniówkę „z Warszawy do Modlina przez Szwecję”. Tytuł roboczy nie zapowiadał kulturalnego wypadu: „Skavsta drunken trip„.
5 dni po szwedzkiej jednodniówce wybrałem się do Bangkoku w Tajlandii na Mistrzostwa Świata Cheerleaders z Grupą IMPACT (część Zespołu Cheerleaders IMPRESJA z Płocka). Polecieliśmy tam na pokładach samolotów Qatar Airways. Podczas pobytu kilka dni zwiedzania plus dwa dni samych Mistrzostw. Cały nasz pobyt opisałem na tyle obszernie na ile było to możliwe. Postarałem się za to o dużą ilość zdjęć. Powstał też osobny wpis o Mistrzostwach Świata oraz o samych lotach tam (miałem wielką przyjemność lecieć w klasie biznes Qatar Airways) i z powrotem.
Jak zamknąłem lotniczy rok 2013? Oczywiście Skandynawią! Ponownie Rygge, Moss, ale tu pojawiła się nowość. Popłynęliśmy ze Skibkiem promem do Horten. Czy jest tam coś ciekawego? Zobaczcie tu.
Rok 2014 można powiedzieć już trwa nieco ponad miesiąc. Gdzie zdążyłem być? W Berlinie na konferencji prasowej airberlin/Etihad, w Krakowie, gdzie pisałem o Hotelu Chopin. Więcej informacji o samym hotelu możecie znaleźć tutaj.
Jak się pewnie domyślacie to jeszcze nie koniec. Poleciałem jeszcze na wcześniej wspomnianie przeze mnie warsztaty Quality Hunters do Helsinek, które organizowazne są przez Finnair oraz Finavia. To były bardzo sympatyczne oraz bardzo owocne dni. Przy okazji mogłem opisać dwa hotele: Klaus K Design oraz hotel powstały w miejscu dawnego więzienia, czyli Best Western Premier Hotel Katajanokka.
W 2012 oraz 2013 roku były jeszcze inne wyjazdy – na przykład samochodem do włoskiego miasta Bolzano w Południowym Tyrolu. Podsumowanie tej ciekawej, tygodniowej wycieczki znajdziecie w tym wpisie. Była też wycieczka pod roboczą nazwą „Śnieżny Wiedeń w jeden dzień”. Zatrzymaliśmy się z Justyną w Attache Hotel Pension
W tym roku zdążyłem już być również autokarem w Pradze, gdzie powstały relacje dwóch hoteli: Hotel InterContinental Prague oraz andel’s Hotel Prague.
W Planach jest wyjazd do… Białegostoku z PolskimBusem, wykupione są także bilety z Modlina do Gdańska oraz Wrocławia z Ryanairem. Nic więcej zaplanowanego nie ma. Myślałem o tym, żeby pojechać na południe Europy, przeglądałem piękne apartamenty w Bułgarii dostępne na www.edom.pl i kilka z nich wpadło mi już w oko. Dużo zależy od tego, czy uda mi się znaleźć tanie bilety Wizz Air do Burgas nad Morzem Carnym. Myślałem także ponownie o południu Turcji, np. Alanya – mimo, że byłem tam 2 razy. Marzy mi się Gibraltar, ze względu na świetnie położone lotnisko, albo Madera – z tego samego powodu. Na pewno moje plany zweryfikuje codzienność. Zobaczymy! Możecie życzyć mi powodzenia i zdrowia – na pewno się przyda.
(Paweł Jakubowski)
0 komentarzy